Przemysłowo ale kolorowo !!!

Tak właśnie. Nasze miejsca pracy to często ponad połowa spędzonego tam czasu. W dzisiejszej epoce zdecydowanie jest lepiej z wyposażeniem biura niż 20 lat temu, ale ciągle przewijają się w przewadze zestawy: biel, szary, czerń i beż. Pamiętam czasy, kiedy szczytem luksusu w gabinetach sekretarzy i partyjnych oficjeli były ciężkie orzechowe meble z Kalwarii z ogromną ilością szuflad, tapicerowane fotele i zielone sukno na ławie przykryte szybą.




Później nastąpiła moda na Ikeę i biura zaczęły być wyposażane w białe lub beżowe biurka, popielate wykładziny i czarne szafki czy regały. Wcale nie fajniej wyglądały zakłady szewskie czy pracownie krawieckie: albo beż i brąz albo metal z czarnym. Oczywiście, że rozumiem, iż poważna firma nie może sobie zainstalować fioletowo - seledynowych dodatków (bo któż by wtedy chciał załatwiać interesy z taką firmą? pierwej uciekłby z krzykiem), ale aby biuro poważnej firmy wyglądało profesjonalnie wcale nie musi być czarno - białe.
Dziś wystrój nawet tych wielkich korporacji zaczyna się zmieniać. Spece od wizażu stawiają na odważne formy i barwy. I nawet w przemysłowych zakładach bywa dziś kolorowo jak w przedszkolu. Znalazłam kilka rozwiązań, które wpadły mi w oko. Oto one:














Osobiście bardzo bym chciała posiadać w swojej pracowni takie kolorowe metalowe warsztatowe mebelki. Dziś mój kąt do pracy jest za mały, a te meble za wielkie, ale może kiedyś ....







Firma ma w posiadaniu głównie meble medyczne, ale wypuściła też na rynek meble biurowe. Produkuje biurka i szafki raptem w czterech fasonach ale za to w 28 odcieniach kolorystycznych w tym w: różowym, pomarańczowym, seledynowym, miętowym itp.





















dodatki do biura, przyborniki
















































BELIANI     I    LUXURY


















biurka, krzesła


Czytaj dalej

niedzielni przy patelni - papryczki



Jesień w pełni więc to chyba ostatnie podrygi aby przyrządzić domowe przetwory. Bo nie ma nic wspanialszego nad przetworami domowymi: grzybki, ogórki, sałatki - pycha. A na pochmurne zimowe popołudnia herbatka z malinowym sokiem do domowej truskawkowej marmolady. Dziś dzielę się przepisem na papryki.



PAPRYKI W MIODZIE


  • 8 szklanek wody
  • 1 szklanka octu
  • 1 szklanka cukru
  • 4 łyżki miodu
  • 2 łyżki soli
  • 4 łyżki oliwy
  • 6 ziaren ziela angielskiego
  • 4 liście laurowe

Wodę, ocet, cukier, miód i sól zagotować. Papryki umyć, wykroić gniazda nasion i pokroić w ćwiartki. Ułożyć w słoikach i zalać gorącą zalewą. Do słoików powkładać liście laurowe i ziele angielskie, a po zalaniu na wierzch wlać po 1 łyżce na słoik oleju lub oliwy. Pasteryzować 10 minut.



PAPRYKI  Z  CEBULĄ


  • 1,5 kg cebuli
  • 6 dużych papryk
  • 3 szklanki wody
  • 3 szklanki cukru
  • 2 szklanki octu
  • 2 łyżeczki soli
  • 0,5 łyżeczki gorczycy
  • 0,5 łyżeczki kolendry
  • 0,5 łyżeczki pieprzu
  • 0,5 łyżeczki ziela angielskiego

Zalewę gotujemy z wszystkich składników. Cebulę po umyciu i obraniu kroimy w słupki, paprykę umytą w cząstki. Układamy w słoikach i zalewamy zalewą. Pasteryzujemy około 20 minut.




Czytaj dalej

niedzielni przy patelni - pigwówka benedyktyńska

Bardzo lubię pigwę; oczywiście jako dodatek. Przygotowuję na zimę kilka słoiczków pigwy w cukrze, którą w zimie dodaję do herbaty zamiast cytryny. Dodaję ją też do robionego, domowego dżemu z dyni. Kilka lat temu znajoma poczęstowała mnie aromatyczną wódką na bazie pigwy. Pech chciał, że przepis na tą wódkę przepadł. Na szczęście wiedziałam gdzie i u kogo szukać ewentualnej pomocy. Wybrałam się do Opactwa Benedyktynów w Tyńcu i udało mi się zdobyć przepis na pigwówkę. Jak to często bywa w przypadku alkoholi czas ich produkcji bywa długi; ten benedyktyński też. Dlatego moja mama uprościła ten proces: robi sok z pigwy w trzy dni (w pierwszy zasypuje owoce cukrem, na drugi dzień je gotuje, na trzeci przekłada pigwę do słoików i te też gotuje); po czym porcje świeżych owoców zalewa alkoholem, zostawia na kilka dni, zlewa alkohol, dodaje zrobiony sok z pigwy i gotowe. Śmieje się ze sposobu benedyktynów i twierdzi że nikt przy zdrowych zmysłach nie czekałby tyle tygodni na wódkę. Jednak jeśli ktoś ma sporo cierpliwości to polecam sposób na pigwówkę od mnichów z Tyńca.





PIGWÓWKA BENEDYKTYŃSKA


  • 2 kg pigwy
  • 1 kg cukru
  • 4 łyżki miodu
  • 0,5 l wódki czystej
  • 0,25 l spirytusu spożywczego

Owoce pigwy myjemy, wykrawamy pestki i kroimy na drobne kawałki. Pokrojoną pigwę przekładamy do słoików każdą z warstw przesypując cukrem. Słoiki wypełniamy do 2/3 wysokości. Zakręcamy i zostawiamy na 7 do 10 dni. Gdy owoce puszczą sok i cukier się rozpuści zlewamy sok i przechowujemy go w zimnie. Pozostałą w słoikach pigwę zalewamy wrzącą wodą i zostawiamy na kolejne 7 do 10 dni. W tym czasie trzykrotnie zagotowujemy słoiki. I kolejny raz zlewamy sok, który mieszamy z tym uzyskanym wcześniej. Owoce zostawiamy i zalewamy czystą wódką. Pozostawiamy na dwa tygodnie. Zalane alkoholem owoce codziennie mieszamy przez chwilę potrząsając słoikiem we wszystkie strony. Po dwóch tygodniach zlewamy alkohol do uzyskanego wcześniej soku. Dodajemy miód i zalewamy owoce spirytusem. Zlewamy po dwóch tygodniach, podczas których, tak jak uprzednio, mieszamy zawartość słoików codziennie. Zlany spirytus dodajemy do soku z alkoholem, dokładnie mieszamy. Wódka powinna odstać jeszcze w zimnie jakieś 10 dni.





Czytaj dalej

niedzielni przy patelni - chłodnik nie całkiem litewski

Sierpień jeśli chodzi o pogodę był dosyć przewrotny w porównaniu z lipcowymi upałami. Ale wrzesień ostatnio mocno nas dogrzał. Na taką pogodę sprawdzi się coś chłodnego do jedzenia. Najlepiej - chłodna zupa. Chłodniki to zupy mające wielowiekową tradycje. Zjadane na chłodno, na ostro lub słodko. U nas najbardziej znany jest zapewne chłodnik litewski gotowany na botwince. W dawnych czasach chłodniki cieszyły się powodzeniem nie tylko na Litwie i Ukrainie - bardzo często gościły na stołach polskiej szlachty. Znane są też odmiany pochodzące z Hiszpanii czy Bałkanów.





CHŁODNIK NIE LITEWSKI


  • 1 kg buraków
  • 1 kg ziemniaków
  • 15 dag kurczaka
  • 4 duże ogórki
  • 3 cebule
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • 1/4 selera
  • 5 jajek
  • 1 l maślanki
  • natka z pietruszki i selera
  • pęczek koperku
  • 2 łyżki vegety
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżki octu 
  • 0,5 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka pieprzu
  • 1 łyżeczka majeranku

Ziemniaki umyć i obrać, Marchew, pietruszkę, seler i 1 cebulę umyć i obrać. Zalać wodą, dodać vegetę i ugotować do miękkości z ziemniakami, natką pietruszki i selera. Ziemniaki wyjąć i zetrzeć na tarce, Pozostałe warzywa wyłowić z bulionu. Buraki umyć, obrać, zalać wodą, ugotować do miękkości z Vegetą i kurą. Pod koniec gotowania dodać ocet. Kurę odłożyć. Buraki wyjąć i zetrzeć na tarce. Bulion i barszcz wymieszać ze sobą. Połączyć ze startymi burakami i ziemniakami. Dwie cebule i ogórki umyte i obrane zetrzeć na tarce i dodać do zupy. Jajka gotujemy na twardo, trzemy na tarce i dodajemy do zupy, Czosnek rozgniatamy i siekamy a następnie mieszamy z solą i majerankiem. Zostawiamy go tak na 20 minut i dodajemy do zupy. Na koniec dodajemy maślankę, posiekany koperek i doprawiamy pieprzem. Dokładnie mieszamy i wstawiamy do lodówki na godzinę. Ponieważ nienawidzę botwinki, za to uwielbiam buraki, chłodnik gotuje z burakami a nie z botwinką. Tradycyjnie gotuję go też tak, jak na chłodnik przystało - na rosole.       





Czytaj dalej